
BLOG 1
Włochy! Ilu z Was wybrało się w tym roku do kraju słońca, wina i mistrzów renesansu?
Gorąco. Światło. Miarowy rytm kroków i harmonia oddechu.
Sztuka była zawsze dla mnie nieodłącznym elementem podróży. Błękit z weneckich obrazów Belliniego czy Lorenzo Lotto przenosiły do innych przestrzeni, rozświetlonego widoku z placu San Marco. Miękki modelunek światła cicho kładącego się na aksamitnych szatach wszystkich Medici i Sforzów przyprawiał o dreszcz przyjemności i powodował mrowienie nerwów na opuszkach palców!
…Rozmarzyłam się, ale renesans zrodzony wśród winnic i gajów oliwnych wprawia mnie w stan upojenia.
Gdybyście jednak preferowali nieco chłodniejsze rejony na urlopowe peregrynacje, nic straconego. Wzorem swoich twórców, XV i XVI wiecznych malarzy, obrazy podróżują po świecie i chyba nawet łatwiej niektóre z nich obejrzeć poza Italią. W tym roku mamy do czynienia wyjątkową obfitością związanych z renesansem wystaw. Być może chaos świata na zewnątrz – pandemia, wojna - spowodował, że szukamy wytchnienia w harmonijnych figurach koła, kwadratu i trójkąta, w które wpisywali rzeczywistość zarówno mistrzowie południa – Leonardo, Rafael, Botticelli, jak i ci z północy – Durer czy Lucas Cranach starszy.
Zatem, do konkretów, jeśli na Waszym GPSie nie ma ustawionego kierunku Florencja, Siena czy Wenecja, to zachęcam, abyście rozważyli Londyn! Trwa tam zapierająca dech w piersiach monograficzna wystawa Rafaela, zmarłego zaledwie w wieku 37 lat, najsłynniejszego malarza swoich czasów i świetnego przedsiębiorcę, który zarządzał wielką i świetnie prosperującą jak na ówczesne czasy firmą od… obrazów. Więcej o wystawie możecie dowiedzieć się z licznych filmów i materiałów udostępnianych przez National Gallery. Bardzo to dobra rzecz!
Poza tym na kanale YT Londyńskiej National Gallery znajdziecie również moc pysznych treści, ciekawostek o wspomnianym wcześniej Durerze, który przez swoje ryciny bardzo mocno wpłynął na współczesnych sobie artystów. Poświęcona mu wystawa w Londynie z kolei niedawno się zakończyła.
A sam Durer był wspaniałym podróżnikiem i kronikarzem swoich wypraw. Choć od urodzenia związany z Norymbergą, zjeździł całą Europę (dosłownie! I wszystko opisuje w dziennikach, listach i notatnikach z rysunkami, które przetrwały do dziś). Spędził niemało czasu m.in. w Wenecji, gdzie uczył się operować kolorem od najlepszych, jak Giovanni Bellini, a także w Niderlandach. Tutaj mógł na własne oczy w zoo zobaczyć lwa, którego z wyobraźni (sami oceńcie efekty) wcześniej portretował u boku św. Hieronima.
A czy w Polsce można zobaczyć, jakieś dzieła mistrzów renesansu? Poza wszystkim znaną Damą z łasiczką? Oczywiście! W Warszawie w Muzeum Narodowym w przepięknie odrestaurowanej Galerii Sztuki Dawnej możecie podziwiać „Madonnę z dzieciątkiem” Botticellego, a we Wrocławiu niedawno odzyskany w Polskich zbiorach obraz Lucasa Cranacha.
Podróżować to dla mnie cieszyć oczy, szukać wytchnienia dla głowy i stymulować zmysły. Jeśli nie można inaczej, niechby tylko, a może aż, przez obrazy. Nic tak nie inspiruje jak przetworzona przez oko artysty rzeczywistość rzeczy, faktury, wzory, kolorowe nici puszystych dywanów i miękki kontur skrytych w półcieniu kości policzkowych oraz podbródków. Zanurzam dłoń w barwnych jedwabiach i uciekam myślami do błękitu Wenecji, rdzawej czerwieni dachówek florenckiej katedry…